Autor Wiadomość
Adam de Sigmund
PostWysłany: Wto 14:11, 08 Lut 2011   Temat postu:

Patrzyłem posępnie przez okno. Faszyści napierali. Już dawno zadzwoniłem do Weremana, zaraz przyjedzie. Ale słuchać już było tych oszołomów i ich szalonego przywódcę- Dos Santosa. Cóż mogłem zrobić? By wygłosić orędzie, musiałbym dostać się do siedziby letniej, gdzie jest radioodbiornik, a tu?
Usiadłem na swoim fotelu, wyjąłem z humidora tytoniowy rulon, obciąłem specjalnymi nożycami końcówkę i zapaliłem cygaro. Wezwałem służącego.


-Janie, słyszysz tego nacjonalistycznego?
-Tak słyszę El Presidente
-Czy uważasz, że może wtargnąć i zagrażać mojemu życiu?
-Nie wiem, ale może tak być istotnie
-Zatem przynieś mi mój dwulufowy sztucer myśliwski...

...

Kilka godzin później, gdy policja zapanowała nad sytuacją, wsiadłem w swój mercedes i pojechałem do letniej rezydencji. Wygłosić orędzie.
Ursus A. Prystor
PostWysłany: Wto 13:26, 08 Lut 2011   Temat postu:

Mimo, iż faszyści przedarli się przez ogrodzenie i bramę Pałacu Prezydenckiego, ochrona i policja odparły szturm używając broni.
Bardzo duża część faszystów uciekła, a reszta została pojmana i odwieziona na pobliskie komisariaty. Manuela Dos Santosa, organizatora zamieszek, jednak nie odnaleziono.
Było bardzo dużo rannych - cywili, oddziałów rządowych i również demonstrantów. Nie podawano jeszcze komunikatów, jakoby mieliby być zabici, lecz... któż wiedział.
W ciągu najbliższych kilku dni, wedle rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych, ulice Eskwilingradu miały ściślej patrolować służby mundurowe.
Według wstępnych, nieoficjalnych informacji prezydent po rozpoczęciu zamieszek pod parlamentem i coraz groźniej brzmiącymi komunikatami na ich temat, prywatnym odrzutowcem wyleciał do Gryffina, albowiem obawiano się, że faszyści mogą dokonać rzeczy naprawdę strasznych i wtargnąć do Pałacu Prezydenckiego, plotki jednak zdementowano, albowiem podczas zamieszek prezydent pozostał w Eskwilingradzie.
Była już głęboka noc, około 4 nad ranem. Przewodniczący spędził ją w siedzibie RN, skąd wygłosił oficjalne oświadczenie, przed około trzema godzinami, i z niepokojem obserwował kolejne telewizyjne komunikaty na temat zamieszek, które już przeszły spod siedziby RN.
Prystor właśnie był odwożony przez szofera na stację, skąd udać się miał nocnym ekspresem do Port Eagle na kilka dni. Przez przyciemniane szyby ekskluzywnego, rządowego samochodu obserwował pobojowisko po działalności brunatnych - brudne od pomidorów budynki rządowe, pozbijane szyby. Wszechobecne były radiowozy, policjanci i pojedynczy żołnierze.
To będzie pamiętny dzień w nowoczesnej historii Eskwilinii - pomyślał Przewodniczący.
Manuel Dos Santos
PostWysłany: Nie 16:54, 06 Lut 2011   Temat postu:

Przepędzono nas spod siedziby parlamentu.
Trudno. Mamy nowy cel.
Podeszliśmy pod pałac prezydencki.

Krzyczę przez megafon:

- Zróbmy nowe porządki! Viva Natonal! PRZEWRÓT!

Grupa Faszystów, narodowców i skrajnych antyliberałów wdarła się przez ogrodzenie. Będziemy dobijać się do drzwi.
PRZEWRÓT!
Marcin Wilczyński
PostWysłany: Nie 15:52, 06 Lut 2011   Temat postu:

Dzień ten przejdzie do historii jako ,,czerwona niedziela". Od wszechobecnych pomidorów.
Dymitr Ilijew
PostWysłany: Nie 15:37, 06 Lut 2011   Temat postu:

Natychmiast książę samolotem dostał się z Osterii do Eskwilingradu.
Poszedł do siedziby EPD, zadzwonił w kilka miejsc, zorganizował kontrmanifestację, znacznie większą niż grupka faszystów.
Zebrali się pod siedzibą premiera. ksiaże w odświętnym garniturze, krzyczał:
-Popieramy Rząd! Vivat premier Wilczyński! Vivat prezydent! Chcemy Normalności!
-Normalnosci
-EPD!
-Jesteśmy z premierem!
-Głosujmy na Wilczyńskiego!
-Wspieramy cię Rządzie-precz z NPE!
-Precz!


Grupa powiększała się, a gdy na balkonie pokazał się premier, wrzawa zwiększyła się. Ludzie entuzjastycznie wiwatowali, wznosili jego podobizny z niedawnych plakatów wyborczych.

-Popieramy Rząd!

Gdzieś w centrum pojawiły się płomienie.
-Bronić Prezydenta! przegnić Dos Santosa!

Chwilę potem, niski rudawy arystokrata-gubernator, mający szarfę przełożoną przez ramię, podążył powoli za Nacjonalistami.
Max Wereman
PostWysłany: Nie 12:30, 06 Lut 2011   Temat postu:

Po telefonie od ochrony budynku Rady Narodowej czuć było niepokój. Szybko wypisałem postanowienie i uprzedziłem inspektora Koźlara, by ściągał policjantów do centrum.
Krótka rozmowa. Służbowo, niemal frontowo. Zaraz dojechałem na Plac Niepodległości. Był już spokój, policjanci zamknęli kilka osób, reszta się rozeszła. Ale pośród nich nie było Dos Santosa. Z okolicy ulicy Alchemicznej, która była po drugiej stronie rzeki, usłyszałem krzyki i dym. To okolice Pałacu Prezydenckiego. Wydałem komendę młodszemu aspirantowi, trzymając radio w ręku.


-Posterunek Centrum - Zakole? Wyślijcie kogoś pod pałac Prezydenta. Coś tam się chyba dzieje.

-Zrozumiałem.
Adam de Sigmund
PostWysłany: Nie 12:00, 06 Lut 2011   Temat postu:

-Co to ma znaczyć?- powtórzyłem trzeci raz widząc, jak przez ulice przetoczyła się grupa faszystów rzucająca w budynek Parlamentu. Niedaleko była moja oficjalna rezydencja, toteż jak policja podjechała, zawrócili w tą stronę.
Niestety, zaczęli teraz tu rzucać hasła i... pomidory.
Ursus A. Prystor
PostWysłany: Nie 10:51, 06 Lut 2011   Temat postu:

Prystor wezwał specjalną rządową, telefoniczną linią kryzysową kilka oddziałów policji.
Na Plac Niepodległości wjechało kilka furgonetek. Powtórka z grudnia... - pomyślał Przewodniczący. Zaczęła się walka, w której zdecydowaną przewagę miały jednak siły rządowe. Wielu faszystów zaczęło uciekać, część walczyła nadal, a kilkanaście osób wsadzano już do furgonetek.
Marcin Wilczyński
PostWysłany: Nie 9:47, 06 Lut 2011   Temat postu:

Po kilku minutach siły porządkowe wypchnęły demonstrujących z siedziby Rady na Plac Niepodległości. Jednak protestujący nie ustąpili, zza szpaleru ochrony nadal ciskali kamieniami i zgniłymi warzywami, tudzież jeszcze bardziej zgniłymi i przeterminowanymi hasłami.
Premier Wilczyński przemówił z balkonu do protestujących.


- Obywatele! Skoro tak wam się nie podoba mój rząd, to cieszcie się - to moja ostatnia kadencja.
- Póki jednak mam coś do powiedzenia, dopilnuję, by noga don Santosa nie przekroczyła progu gabinetu rządowego. Boże chroń Rzeczpospolitą!

Po czym szybko wbiegł do wnętrza budynku, gdyż pomidorowe baterie wznowiły ostrzał.

- Do jasnej gwiazdy morskiej! Prawie nowy garnitur...
Ursus A. Prystor
PostWysłany: Sob 23:53, 05 Lut 2011   Temat postu:

Przewodniczący Prystor po kłótni z posłem Santosem, musiał jeszcze wrócić do biura. Zapomniał kilku ważnych dokumentów, w pośpiechu i presji. Zajął się tam jeszcze przejrzeniem kilku aktów i rozporządzeń, co zabrało mu trochę czasu. Kiedy kończył już nadprogramową pracę, niespodziewanie w jego okno trafił pomidor. Co do jasnej... - pomyślał Prystor. Wstał i spojrzawszy przez brudną szybę, ujrzał grupę faszystów i Santosa z megafonem. Poczuł niewypowiedziany gniew.

- Mam dość! - krzyknął. Złapał za telefon i dodzwonił się do szefa ochrony. - Panie komendancie, przed parlamentem odbywają się nielegalne rozruchy. Proszę się należycie rozprawić z tym towarzystem.

Modlił się w duchu, aby wreszcie generał Wereman rozkazał wsadzić do więzenia przywódcę faszystów. Tego było już za wiele.
Przez okno zobaczył, jak na placyk przed budynkiem parlamentu wbiega kilkua grup funkcjonariuszy ochrony. Zaczęła się walka na kamienie i pałki...
Manuel Dos Santos
PostWysłany: Sob 21:10, 05 Lut 2011   Temat postu: Kamienie!

Grupa brunatnych zebrana pod budynkiem Parlamentu.

Krzyczę przez megafon:

-Dość! Rząd nas oszukał! Precz z premierem, z tymi miernymi ludźmi. Dość zwodzenia!

W ruch poszły pomidory i kamienie. Podarto zdjęcie Prystora.

-Weźmy władze w swoje ręce!

Razem z brunatnymi forsujemy bramę.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group